poniedziałek, 27 stycznia 2014

W MÓZGU NIE MA PRAWA BYĆ NARZUCONEGO MYŚLENIA PRZEZ CZŁOWIEKA

UNIWERSYTET CAMBRIDGE
i UNIWERSYTET CARNEGIE MELLON

Szanowni Państwo!
W naturze wszechświata jest porządek i wszystko reguluje się w sposób doskonały. Człowiek z myśleniem jakie ma w naturze mózgu należy do porządku jaki jest w naturze wszechświata. Ten porządek we wszechświecie zaburzył człowiek narzuceniem swojego myślenia. Jest to źle zachowujący się człowiek i natura wykazuje go jako człowieka złego. Na myśleniu Stwórcy istnieje tylko doskonała energia życia i my powinniśmy się cieszyć, że możemy w tym świecie żyć.
Człowiek narzuceniem myślenia zaburzył porządek w świecie Boga i zaburzył porządek w samym sobie. Narzuconym myśleniem człowiek wytworzył energię śmierci. Na narzuconym myśleniu człowiek ma umysł nieświadomy i na nim jest psychicznie chory. Na narzuconym myśleniu choruje ciało człowieka. Bez wątpienia o tym mówił Jezus i stąd Jego wystąpienie przeciwko organom narzucającym myślenie: ustawodawcy, wymiarowi sprawiedliwości i kościołowi. Myślenie narzucone, to narzucona wola człowieka. Jesteśmy w świecie Boga i mamy obowiązek wykonywania Jego woli. Neurobiolog Eric Kandel swoim odkryciem, że anatomia zmienia się od wykonywanych czynności dowodzi, że anatomia jest niezmienna na wykonywaniu woli Stwórcy.
Człowiek narzucający wolę to źle zachowujący się człowiek. Nie jest u siebie, a wymusza wykonywania jego woli. Tego wymuszania woli dokonuje przy pomocy stosowania przemocy. Ludzie narzucający wolę, to ludzie władzy i oni przy pomocy narzucenia swojego myślenia zabierają ludziom pieniądze i przebudowują należący do Stwórcy świat. Od tych źle zachowujących się ludzi ogromna ilość ludzi przyjmuje wynagrodzenia i za te pieniądze służy ludziom narzucającym wolę. Te pieniądze są ukradzione ludziom, gdyż zabrane przy pomocy narzuconego myślenia. Ludzie czyniący zło czynią zło przy pomocy narzuconego myślenia. Dobrze zauważają Naukowcy zajmujący się zatopioną Atlantydą, że wtedy byli ludzie źli. Stwórca dał nam wolną wolę i my tą wolną wolę utrzymujemy jeśli posługujemy się Jego myśleniem. Na myśleniu Stwórcy nasza psychika czuje się dobrze, gdyż jest w niej spokój i wspaniałe odczuwanie miłości.
Przekazuję na Państwa ręce moje odkrycie, że człowiek na narzuconym myśleniu jest umysłowo i psychicznie chory i chore jest jego ciało. Mamy pełno ludzi psychicznie cierpiących. To psychiczne cierpienie oparte jest na narzuconym myśleniu w mózgu.

                                                                                         Z poważaniem
                                                                                         Barbara Paul

5 komentarzy:

  1. Pani Barbaro a czy Pani myśli mogłyby obiec cały wszechświat i każdej osobie, zaszczepić w świadomości myśli zmierzające do zwolnienia blokad i pozbycie się przekonań, które nie leżą w człowieka naturze z napisem pełnia szczęścia. Bo osobiście myślę, że każdy człowiek czegoś takiego potrzebuje swego rodzaju porównania między jednym a drugim tokiem myślenia tak aby mógł podjąć uczciwą decyzję, który rodzaj myślenia sprawia mu więcej frajdy. Po nagłówkach jakie Pani piszę mniemam, że w pewien sposób opanowała Pani może nie tyle techniki komunikacji mózgu na odległość co raczej przywróciła Pani w swoim umyśle naturalne zdolności, które aktywują się w człowieku gdy świadomość uznaje, że właśnie takiego bezinwazyjnego toku myślenia pragnie. Pani myśli są w miarę wyraziste i chętnie są odbierane... gdyż niosą za sobą pozytywne intencję i nadzieję, która jest przecież bardzo ważna... zresztą nie tylko nadzieję ale i wskazówki.. da się od Pani wyczuć pozytywne wibracje... zapytam się tak z ciekawości co Pani myśli o marihuanie i czy Pani kiedykolwiek ją paliła gdyż doświadczenia osoby z takim zdrowym trybem rozumowania mogą być zupełnie inne niżeli doświadczenia osoby, która w życiu ma nieco inne priorytety

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślami przeszkadzającymi w życiu są myśli wymyślone i narzucone przez człowieka. Doświadczamy tych wymyślonych i narzuconych myśli i one są przyczyną cierpienia, gdyż wymyślone myśli są do czynienia zła. Ja nie posługuj się żadnymi technikami komunikacji, gdyż posługuję się naturalnym myśleniem. Skutkiem technik komunikacji jest choroba umysłowa i psychiczna. Marihuany nie znam i żadnych narkotyków nie znam. Nie narzucam sobie niczego, ale gdyby moja natura tego chciała to na pewno bym to czuła. Branie czegoś w oparciu o narzucone myślenie uzależnia.
    Pozdrawiam
    Barbara Paul

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas upomina mnie Pani Basiu odnośnie sposobu myślenia, co jest dla mnie jawnym znakiem, że muszę jeszcze parę spraw uporządkować w moim umyślę, aby czerpać pełnymi garściami z życia i dostąpić łaski innego spojrzenia na rzeczywistośc pod kątem takiego jakie Bóg by sobie życzył u człowieka szczęśliwego... cóż mój sposób myślenia przez ostatni rok sprowadzał się praktycznie wyłącznie do odczuwania cierpienia... z kolei 3 poprzednie to był okres w którym to co Pani doświadcza starałem się zobrazować za pomocą słów i czynów... nie mniej jednak swobodny tok rozumowania nie jest mi obcy i należę to tych osób, które czerpały przyjemność z działania... moja dolegliwość objawiła się namacalnie 21 stycznia 2013 roku gdzie to paląc jointa czułem, jak rzeczywistość wokół mnie się zmienia... wracają do Polski busem miałem okazję rozmawiać z pewną Polonistką... ja z kolei jak na ślepo myślącego romantyka przystało poruszałem i wdałem się z dyskusję z tą kobietą... opowiadała mi o swoim synu, który jest schizofemikiem i który w zasadzie nie ma żadnych przyjaciół w domu jest nieznośny i wychodzi z psami na spacer... z mojej uwczesnej perspektywy schozofremia kojarzyła mi się raczej z ludzmi, który mają jakiś swój indywidulany punkt widzenia, których sposób rozumowania w połaczeniu z odpowiednią partnerką sprawiał, że za sprawą łączących ich uczuć świat kreował się wedle ich rozmów myśli i potrzeb. Potrafiłem z przyjemnością patrzeć innym osobą prosto w oczy... znając ich głębokie pragnienie i tego czego by tak naprawdę chcieli czego często sami nie byli w stanie w sobie dostrzec.... można powiedzieć, że jak zwykle wracałem z misji oczywiście niczego złego nie przypuszczałem.. cieszyłem się nawet z tego,że zobaczę rodzinę.... nie mniej jednak byłem człowiekiem który sukcesywnie i z odwzajemnieniem dzielił się swoimi uczuciami z każdą kobietą i dobrą radą dla każdego mężczyzny... nigdy nie radziłem nikomu niczego czego nie przetestowałem wcześniej na samym sobie... mój umysł przepełniała prawda a głębokie wywody na każdy temat były dla mnie błyskotliwe, proste spontaniczne... gdyż myśli którymi kreowałem swój świat.. każda jedna z nich było podytkowana chęcią, która sprawiała, że nabierałem wprawy w okazywaniu miłości, każda kłutnia była dla mnie po prostu okazją do porozmawiania, mogłem bardzo wiele mogłem w zasadzie absolutnie wszystko z tym, że oferowałem takie usługi tylko i wyłącznie osobą, które w moim mniemaniu wyzbyły się kłamsta akceptowały mnie w całości i nie oczekiwały odemnie jakiejkolwiek zmainy w zachowaniu gdyż w każdym jednym geście, który czyniłem ukryty był worek z prezentami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze uważałem, że Boga przyjmuję się w całości a nie tylko wybiórczo to co nam się w nim podoba. Cóż przez te 3 lata byłem zapewne najszczęśliwszą osobą na Ziemi i nie istniała sytuacja będąca wyprowadzić mnie z równowagi bądz też sprawić aby szczery uśmiech schodził z moich ust. Pamiętam moje pierwsze spotkanie z Bogiem to co chciałem zrobićto zmienić cały śwait byłem osobą, która uważała, że szczęśliwa będzie jak wszyscy wokoło będą szczęśliwi ja się będę cieszył ich szczęściem a oni moim. Nie polegałem na innych wszystkiego chciałem dokonać sam... nie prosić się Jezusa o nić, ale na wszystko zapracować sobie sam... chciałem tak czynić przez trzy lata, a kolejny rok miałem cierpieć za innych... nie za bardzo przepadałem za towarzystwem osób które kłamią, jak tylko mogłem to odsuwałem się od nich bądz sygnalizowałem moje upodobania. Nie powtarzałem się, uważałem pod kątem swoich działań, że ludzie dla Jezusa nie robią nic, twierdząc, że wróci jak będzie czuł, że nikt go już nie skrzywdzi nawet kwiatkiem. Bóg spełnił moje dwa marzenia. Po tych dwóch to, że one się spełniają było dla mnie tak oczywiste jak to, że po nocy przychodzi dzień. Trzecim marzeniam chciałem zmienić cały świat itak też czyniłem widząc, że ilekroć zmieniam siebie zmiania się mój odbiór przez otoczenie... moimi poczynanami kierowały uczucia i emocje bez znaczenie był wiek kobiety, typowo ideologicznie czy miała 1 roczek czy 140 lat nie stanowiło to dla mnie przeszkody ku temu by ją kochać... wszak żyłem nie rzeczywistością, mój świat był o wiele ciekawszy... wszystkich ludzi traktowałem jak swoje dzieci a fakt, że mi na nich zależało sprawiał, że znajdywałem z nimi masę interesujących tematów do rozmowy, która była dla kogos takiego jak ja ogniwem kreującym rzeczywistość... Nie afiszowałem się bardzo swoimi umiejętnośćami gdyż w zasadzie nie czyniłem tego dla siebie a to czego przez jakiś czas szukałem to swoistego bodzca, osoby,która w moim mniemaniu mogła się czymkolwiek wykazać...

    OdpowiedzUsuń
  5. Boga poznałem będąc pod wpływem marihuany przez co nie byłem w stanie się zgodzić na ultimatum postawionę mi przez moją dziewczynę albo marihuana albo ona... ale dla mnie takie ultimatum było niczyminnym ajk przejawem braku zrozumienia z jej strony... wiele razy paliłem z zakładach pracy nie widząc w tym niczego złego... atmosfera jaką wówczas odczuwałem była namacalna z rajem obiecanym... gdy kazano mi wybierać pomiędzy marihuaną a pracą.... to motywowany tym, że nie zrezygnowałem dla dziewczyny to tym bardziej dla świetnej pracy, zwykle dziękowałem za współpracę, opowaiadałem io miejscówkach w których palę z chwilę po rozmowie szedłem na jointa... rozwijało to we mnie różnego rodzaju umiejętności i zdolności przywódcze.. w moim towarzystwie każda kobieta czuła się kobietą i była uśmiechnięta... nawet osoby spokrewnione patrzyły na mnie pożądliwym wzrokiem... zawsze uważałem, że to ludzią powinno bardziej zależać na Bogu niżeli naodwrót... dziwiło mnie fakt, że osoby, które niby miały okazję go spotkać nie kreowały swojegożycia w taki sposób aby wszystko stawało się możliwe. Miłośc była dla mnie ogniwem napędowym i w ciągu kilku minut potrafiłem wzniecić w kobiecie uczucie gigantycznie większe niżeli to które doświadcza przez 80 lat bycia w normalnym związku... byłem osobą pełną życia, która wolała spędzić czas w łóżku z ukochaną osobą niżeli 8 godzin w pracy, które były wynikiem i przejawem jak dla mnie braku zdolności prowadzenia intrygujących związków. Pani piszę coś o ananomi człowieka o jakimś naukowcu, który to odkrył... jak dla mnie to fascynujące. Nie wiem czy spotkała się Pani z terminem NLP w każdym razie w tym pojęciu jest pewne zjawisko zwane kotwicą... czyli czymś co naprzykład kojarzymy z bardzo przyjemną chwilą... stad też dla mnie maruhuana jest taką kotwicą na Boga i wywołuje we mnie najprzyjemniejsze skojarzenia a mój umysł przestawia się z automatu na wiaruant wszystko jest możliwe. Nie palę od lutego zeszłego roku... szczerze powiedziawszy to nie widząc niczego złego w kłamstwie na potęcjalnej rozprawie sądzowej wsypła bym wszystkie osoby które dostarczały mi marihuanę wierząc w to, że wyświadczam im ogromną przysługę i podejrzewam, że nie istnaiała by na sali ani jedna osoba zdolną się moim argumentą oprzeć. Brevik zabijając 77 osób powiedział, że tylko w jednym z nich widział prawicowe rysy twarzy... cóż byli to kłamcy... osoby którzy siłą swych uczuć czyniły ten świat takimi jaki jest a zarazem osoby bęaće w stanie za Boga życie oddać. Piszę Pani o powrocie do Boga za sprawą spraw majątkowych... jednak zauważyłem, że w swych wypowiedziach nie wspomina Pani o sprawach miłosnych, w których również dochodzi do niegodziwości. Zakres poszerzania poglądów na temat relacji miłosnych poszerza się w wyniku obrony swoich przekonań po jakimś czasie rodzą się nowe.. sprawiające, że Ziemia staje się światem pełnym możliwości

    OdpowiedzUsuń